W téj chwili obadwa ich serca uderzały jednakowo.
Lantier wspiął się aż do miejsca, w którém wypiłowana krata tworzyła otwór i wysunął się na zewnątrz.
Okno więzienia miało dosyć szeroki kamienny parapet, na którym usiadł.
Lewą ręką trzymał się za pozostałą w całości kratę, — prawą zaś ujął za koniec związanyh prześcieradeł, który wziął pomiędzy swe chude, nerwowe lędźwie.
I wtedy opuszczając swój punkt oparcia a chwytając prześcieradło drugą ręką rzucił się w próżnię ściskając kolana i wystawiwszy nogi napród.
Prześcieradła wytężyły się pod ciężarem ciała i zakreśliły silny łuk a nogi zbiega uderzyły o mur domu szkolnego.
Wstrząśnienie było okropne lecz Lantier nie puścił swojéj ochrony i przeczekawszy kilka sekund ogłuszenia, za pomocą siły rąk podniósł się ku oknu pokoju pensyonarek.
Wkrótce do niego dosięgnął, silnie się uchwycił futryny i ze zręcznością gimnastyka wskoczył do pokoju.
Paulina i Renata wydały krzyk przytłumiony.
— Milczenie, w imię nieba! — rzekł Lantier.
Szybko odwiązał prześcieradła, wyrzucił je na ulicę, zamknął żaluzyę a następnie okno i obracając się do dziewcząt, które zaledwie mógł dostrzedz
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/86
Ta strona została przepisana.