— Opinia moja od wczoraj nie uległa zmianie... Ja uważam ciągle i więcej, niż przed tem, pannę de Terrys jako winną, ale przyznaję jej niezwykłą intelligencyę, żelazną wolę, i znakomitą siłę moralną... Oto mi proces, który, da sędziemu śledczemu do rozplątania motek nici!...
— Jedna rzecz wydaje mi się niezrozumiałą?
— Jaka?
— Nie widzę żadnego interesu dla tej jedynaczki, pewnej że odziedziczy cały majątek, w popełnieniu potwornej zbrodni dla przyśpieszenia śmierci ojca.
— Któżby więc popełnił tę zbrodnię, której jest dowód oczywisty?... Panna de Terrys, u więziona, że się tak wyrażę, w tym pałacu, przy chorym starcu, którego życie mogło się jeszcze długo przeciągnąć, prowadziła bardzo smutne życie.... Gorączkowe pragnienie zakazanych rozkoszy, pragnienie wolności, mogły być powodami zabójstwa... Zresztą kto wie, czy panna de Terrys nie miała w sercu jakiej zabronionej miłości i nie marzyła o małżeństwie, na które się hrabia nie zgadzał?...
— To. prawda... — odpowiedział sędzia pokoju.
— Chcąc właściwie przeprowadzić tę sprawę — rzekł naczelnik wydziału śledczego — trzeba będzie drobiazgowo zbadać życie dziewczyny i dopełnić sekcyi serca tak samo jak jej dopełniono na trupie przesyconym trucizną...
Sędzia pokoju powtórzył:
— To prawda...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/880
Ta strona została przepisana.