Otóż Jarrelonge, uważający siebie za doskonałego gentlemana, tego nie przypuszczał.
Leopold co najmniej świadczył mu łaskę obiadując z nim raz lub dwa razy na tydzień.
To pogardliwe obejście drażniło bandytę.
Prócz tęgo irytowało go to że nie pracuje.
Naszym czytelnikom wiadomo, o jakiej to pracy mowa.
Umyśliwszy sobie zabrać prędko majątek, gryzł pięści widząc, że jego kapitał nie powiększa się i zazdrościł Leopoldowi, który żył jak człowiek bogaty.
Z natury będąc bardzo skrytym, nie okazywał zwiększającego się rozdrażnienia, ale przyrzekł sobie in petto wyprawić jakiego figla swemu byłemu wspólnikowi, jeżeli rzeczy będą się miały tak dłużej.
— Ten aristo — mówił do siebie, traktuje mnie przez nogę, a jednak jestem wart tyle co i on. Obadwaj wyszliśmy z więzienia, i ja mam tę nad nim wyższość, że jestem uwolniony, gdy tymczasem on uciekł! On pracuję na korzyść jakichsić jegomościów których doi!... Kiedyś ja wreszcie poznam tych ptaszków, a wtedy i ja odegram swoją rolę w tej komedyi, albo niech mnie djabli porwą!...
Leopold pełen ufności w siebie, nie domyślał się grożącego mu z tej strony niebezpieczeństwa, lecz opłakiwał i przeklinał swój związek z Jarrelongem.
Teraz, gdy wspólnictwo tego ostatniego zdawała mu się na przyszłość bezużytecznem, znajdował, że łączący ich łańcuch jest ciężki i ambarasujący i przy-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/888
Ta strona została przepisana.