rzekał sobie, iż go zerwie, jak tylko przypadek nasunie mu przyzwoity pozór.
Wiktor i Ryszard, Berralowie ciągle pracowali w warsztatach przy ulicy Picpus.
Paskal cenił zasługi Wiktora, najpracowitszego i najzdolniejszego ze wszystkich podmajstrzych, a to czyniło go pobłażającym dla Ryszarda.
Ten ostatni, przez kilka dni, prowadził się prawie porządnie.
Już Wiktor zaczynał wierzyć w prawdziwą poprawę, lecz nieszczęśliwy nałóg Ryszarda wziął górę, to też matka Baudu patrzała nań zagniewanem okiem a ładna Wirginia często płakiwała.
Ryszard takie spojrzenie matki Baudu spotykał ze drżeniem.
Zdawało mu się, że w małych oczach błyszczących pod zmarszczonemi brwiami czyta to zapytanie:
— A tysiąc franków które ci pożyczyłam, nicponiu, kiedy odbiorę?...
Jakaż narto odpowiedz?
Te tysiąc franków przyrzekł oddać na dwa dni przed podpisaniem kontraktu ślubnego Wiktora i Stefci.
Kontrakt miał być podpisany za trzy tygodnie, a Ryszard nie wiedział, zkąd weźmie summę, którą miał oddać.
Jak się wywikła z tego kłopotu?
Pytanie to było zagadką niepodobną do rozwiązania.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/889
Ta strona została przepisana.