— Ożenić, bardzo dobrze... A w którym cyrkule?...
— Zirzo, ty myślisz coś złego! — rzekł młodzieniec ze zmarczonemi brwiami.
— Wcale nie... — ja chciałabym się tylko objaśnić, ot i wszystko... Zatem chcesz Renatę wziąść za żonę, prawdziwą żonę, przed panem merem i księdzem proboszczem, jednym w szarfie, a drugim w ornacie?...
— Powiedziałem ci już, że to jest moje najdroższe życzenie...
— Dobre rzeczy zyskują na powtórzeniu...
— Bis repetita placent... — szepnął Juliusz Verdier z uśmiechem.
— I kiedyż wesele? — mówiła dalej Zirza.
— Jak tylko Renata zupełnie wyzdrowieje pójdziemy do ojca, który pełen ufności w moją roztropność, zostawił mi wolny wybór towarzyszki życia, przyrzekając go zatwierdzić...
— Renata dziś jest tak zdrowa jak rydz...
— No! to jutro pójdziemy do ojca — zawołał Paweł.
— Oboje?
— Tak, oboje...
— Weźmiesz z sobą Renatę, to bardzo dobrze! A potem ją przyprowadzisz?
— Rozumie się.
— Gdzie?
— Szczególne pytanie! Przyprowadzę ją tutaj...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/892
Ta strona została przepisana.