— A więc! właśnie tego nie trzeba, i ja się stanowczo temu sprzeciwiam.
— Ty, Zirzo!
— Ja.
— A to dla czego?
— Dla najlepszych w świecie powodów... — Renata wyzdrowiała... Renata jest śliczna jak amorek... kocha cię... ty ją ubóstwiasz... a człowiek jest ułomny... ja wiem trochę o tem... Całus, jeden, drugi... To upaja... To mnie upoiło... To z kolei mogłoby, i ciebie upoić, wierz mi... Chcesz aby Renata została panią Lantier? A więc urządź się tak, aby w dniu kiedy przybierze twoje nazwisko, imię jej było tak czyste jak i honor... Trzeba aby twój ojciec pod tym względem nie miał żadnej wątpliwości... Jeżeli Renata zostanie tutaj aż do ślubu, każdy powie, będzie przekonanym, że jest twoją kochanką...
— To będzie fałszem!
— A jednak tak powiedzą, tak będą wierzyć... i choćbyś mnie nazwał zrzędą, powtarzam jeszcze raz że nie trzeba!
— Może ty masz i słuszność — rzekł Paweł mocno zaniepokojony.
— Zapewne ma słuszność... — odparła jasnowłosa Zirza.
— Cóż więc począć?