— Wszak mnie zrozumiałeś, nieprawda? — zapytała z uśmiecham.
— Tak jest i dziękuję ci, żeś mi ukazała niebezpieczeństwo... Potwierdzam wszystko coś powiedziała i wszystko co chcesz zrobić... Zaraz jutro zajmę się wyszukaniem mieszkania dla Renaty i jej umieszczeniem...
— Ja znam mężczyzn. Najlepszy nic nie wart... Zrobiłbyś odcisk zamku... Umieszczenie należy do mnie... Ja się tem zajmę z Renatą...
— Działaj jak chcesz sama...
— O! co się tego, tycze, to moja rzecz...
— Pozwól mi przynajmniej poprosić cię, zaczerpnąć w mojej sakiewce.
— Nie przyjmujemy tego od ciebie! — odparła Zirzą trzaskąjc różowym paznogciem o białe ząbki. Lujdory Renaty wystarczą aa zapłacenie za mebelki... będą eleganckie. Dziś jeszcze pójdę za mieszkaniem...
— Ależ Renata sama, na śmierć się zanudzi.
— Już ja się w to wdam... I patrzaj, znam pewną wdowę, kobietę nadzwyczaj uczciwą, utrzymującą skład koronek... Poproszę ją ażeby wzięła Renatę do siebie i dała jej zajęcie... Będzie ona tam jak w domu i będzie pobierała płacę...
— Ale, na cóż to — zapytał Paweł — skóro się mamy pobrać.
— Małżeństwo, to zawsze długo się ciągnie, a gdy twoje dojdzie do skutku, gdy Renata będzie bogatą,
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/895
Ta strona została przepisana.