Siedząc w wygodnym fotelu przy kominku, przygotowywał sobie grog gorący, na sposób amerykański, lekarstwo swego pomysłu, o którego skutku nie wątpił.
Leopold był sam.
Jarrelonge, którego mocno zaniedbywał, — (o co słyszeliśmy skarżącego się tego ostatniego) — korzystał z zupełnej wolności, odwiedzając szynkownie i swoich dawnych znajomych.
Musimy nadmienić, ze postępowanie jego było szczytem oszczędności i postanowił stanowczo, nie mięszać się do jakiejkolwiek bądź operacyi, w której, by mu ofiarowano udział w niebezpieczeństwach i korzyściach.
— Wspólnicy — mówił sam do siebie — to kiepski inters! — Tego lub owego dnia następuje poróżnienie, rozdział i pierwszy złapany wydaje innych. Obejdzie się bez tego!... Gdy będę pracował, to sam... To rzecz pewniejsza...
Tymczasem życie pełne uciech i zupełnie bezczynne, nudziło wysłużonego łotra; — pił aby się rozerwać i upijał się, pijąc.
Dwa lub trzy razy powrócił do domu w stanie zupełnego opilstwa, lecz działo się to podczas nieobecności Leopolda, który zaleciwszy mu najnormalniej wstrzemięźliwość, byłby to bardzo źle przyjął.
Jarrelonge cały dzień przepędził przy rogatce Vincennes, chodząc od kawiarni do kawiarni, od jednej knajpy do drugiej.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/907
Ta strona została przepisana.