— Tak, zawsze. Wszak wiesz, że aby być przyjętą, trzeba mi się podobać, a ja jestem bardzo wymagająca.
— Przychodzę prosić panią o to miejsce...
— Jeżeli dla ciebie, to rzecz skończona...
— Nie, nie dla mnie...
— A więc dla kogo?
— Dla mojej przyjaciółki...
Renata oblała się szkarłatem.
Pani Laurier z podwójnym zainteresowaniem się rzuciła okiem na dziewczę i rzekła.
— Więc to dla panienki?
— Tak jest, pani... — odpowiedziała Renata niepewnym głosem, — i jeżeli pani przyjmiesz prośbę, którą moja przyjaciółka za mną zanosi, będę pani za to bardzo wdzięczna...
— Czy panienka się zna na handlu koronkami? zpytała — pani Laurier.
— Nie pani, na handlu się nie znam, ale znam się na wartości koronek, na rozmaitych haftach i jestem dosyć zręczna do naprawy.
— Czy panienka była w obowiązku w którym z handli paryzkich?...
— Nie, pani... Przyjechałam z prowincyi...
— Rodzina panienki... — zapytała pani Laurier.
— Już jej nie ma... — przerwała jasnowłosa Zirza. — Rodzice jej umarli... Sama jest na świecie i musi pracować, gdyż jest uboga i chce pozostać uczciwą...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/923
Ta strona została przepisana.