— Uwaga ta jest zbyteczna... Ta panienka nikogo nie przyjmuje.
— Doskonale... Psów nie ma?
— Nie.
— Ani papugi?
— Żadnego ptaka.
— Ani maszyny do szycia?
— Nic coby sprawiało hałas. Panienka pracuje w magazynie, koronek na bulwarze Beaumarchais. Wychodzi o dziewiątej zrana, i wraca o dziewiątej wieczorem.
— Czy panna ma dosyć mebli, aby być pewnym o komorne?
— Mebli? Idziemy kupować...
— Komorne płaci się kwartalnie z góry. Taki jest tutaj zwyczaj...
— Zapłacimy z góry... Proszę pokazać mieszkanie...
Podczas wymiany przytoczonych wyrazów odźwierna wzięła klucz.
Weszła na schody, na które się za nią udały obie panienki i zatrzymała się dopiero na czwartem piętrze, otworzyła drzwi leżące obok mieszkania wynajętego przez Jarrelongea, i rzekła.
— Proszę wejść... Okna wychodzą na dziedziniec. Pokój z posadzką, kominek nie dymi, a tu jest gabinet.
I jednocześnie otwierała drzwi oszklone prowadzące do ciemnego gabinetu.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/929
Ta strona została przepisana.