— Ja się nazywam Paulina Lambert.
— A ty, pani?
— Renata... — szepnęła blondynka.
— Renata?
— Nie mam innego nazwiska...
— Paulina... Renata... Całe życie będę o tém pamiętał... — Ja nazywam się Paweł Pelissier i jestem gotów życie za was poświęcić...
— Pódź pan!... pódź prędko!... — powtórzyła brunetka z silném wzruszeniem.
Lantier rzucił ostatnie spojrzenie na drżącą Renatę i udał się za Pauliną, która go poprzedzała z zapaloną świecą w ręku.
Zeszli dwa piętra i dostali się do przedsionka na dole.
Drzwi jego wychodziły na ogród i były zamknięte tylko na zasuwę.
Paulina je otworzyła.
— Idź pan... — rzekła. — Mur ogrodowy leży na przeciwko... Niech cię Bóg ma w swojej opiece!...
— I ciebie pani także; niech cię wynagrodzi!...
Zbieg wyszedł.
Paulina zaniknęła drzwi i wróciła do swego pokoju.
Dostawszy się do ogrodu, Lantier wydał westchnienie ulgi.
— Nakoniec, — szepnął — jestem wolny! — Dobrzem zrobił udając patetyczność... — Małe dały się wybornie złapać na moją młodą, umierającą żonę, i dzieci utrzymywane przez miłosierdzie publiczne...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/93
Ta strona została przepisana.