Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/956

Ta strona została przepisana.

— Dokąd jedziemy? — zapytał woźnica.
— Róg ulicy Ś-go Antoniego i ulicy Beautreillis...
Powóz ruszył.
W miejscu wskazaném Jarrelonge wysiadł, zapłacił za kurs i wiąwszy walizę na ramię, udał się do domu, w którym wczoraj. wynajął mieszkanie.
— Dzień dobry panu — rzekła do niego odźwierna z uprzejmym uśmiechem. — Już się pan wprowadzasz?
— Tak jest, kochaną pani... Wszak moje rzeczy przyniesiono wczoraj?
— Wszystko jest już wstawione... Posłałam łóżko i dobrze napaliłam... Oto klucz...
Jarrelonge przebył cztery piętra, otworzył drzwi zastał pokój ogrzany, przyznał sobie, że jego mieszkanie było nadzwyczaj przyzwoite, postawił walizę w kącie i zamknął swój osobisty majątek i pieniądze skradzione Leopoldowi.
— Czegóż się go mam obawiać? — zapytał się sam siebie ze śmiechem. — Niczego a niczego! Nie ma obawy, aby mnie chciał skarżyć... wie on dobrze, ileby go to mogło kosztować! Dobrzem się dziś napracował, żołądek dopomina się o posiłek, idę na śniadanie.


∗             ∗

Paweł Lantier skierowany przez Leopolda na fałszywy trop, uparcie gonił, chociaż nie mógł osiągnąć skutku.