— Czy to na pewno?
— Jaknajpewniej!... pojechał za interesem do kamieniołomów w Courcelles, koło Chantilly.
Leopold wydawał się bardzo zakłopotanym.
Kasyer widząc jego ambaras, mówił dalej:
— Jeżeli pan zechce pofatygować się jutro rano, to zastanie, pana Lantier...
— Ale jutro niedziela.
— Właśnie... Pan Lantier w niedzielę z rana nigdy nie wychodzi.
— Dobrze! — odpowiedział wspólnik Paskala. — Przyjdę jutro rano...
— I rozstawszy się z kasyerem, poszedł po dorożkę, sprowadził ją na ulicę Tocanier i kazał jej zabrać swoje tłomoki; lecz myśląc, że go może Jarrelonge szpiegował, pomyślał, że będzie roztropnie przedsięwziąść niejakie ostrożności przy przeprowadzeniu.
Zamiast więc dać woźnicy adres na ulicy Navarin, kazał się zawieźć na dworzec Ś-go Łazarza.
Tam oddał rzeczy do składu i poszedł na obiad do małej restauracyjki przy ulicy Amsterdamskiej.
W godzinę powrócił z inną dorożką, odebrał swoje walizy i pojechał na ulicę Navarin.
Jego nowe mieszkanie składało się z dwóch małych pokoików na dole.
Pokoiki te służące niegdyś za sklep, miały drzwi na ulicę, co Leopoldowi pozwalało wchodzić i wychodzić, nie będąc widzianym przez odźwiernego.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/963
Ta strona została przepisana.