Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/966

Ta strona została przepisana.

nano się, że panna de Terrys sama przygotowywała napój dla ojca.
Zameldowano naczelnika wydziału śledczego.
Pan Villeret kazał go matychmiast wprowadzić.
Nowo-przybyły trzymał zwitek papierów w ręku.
— Siadaj pan, kochany panie... — rzekł sędzia pokoju, wskazując na krzesło. Czyś pan zadowolony ze swojej podróży? Czy mi pan przywozisz jakie wskazówki?
— Przywożę ich albo mało, albo wiele, kochany sędzio...
— Albo mało, albo wiele! — powtórzył pan Villaret. — O, to zagadkowa odpowiedź... Wytłómacz się pan, proszę...
— Rzecz bardzo prosta... Albom się nic nie dowiedział, albo bardzo wiele... To zależy od pana, co sam raczysz przyznać...
— Widziałeś się pan z przełożoną?
— Widziałem i wybadałem ją szczegółowo...
— Cóż powiedziała o charakterze panny de Terrys?
— Rzeczy znane... Od najpierwszej młodości panna Honory na była zimna, wyniosła, niepodległa i próżniąca się tytułem i majątkiem ojcowskim...
— Do ilu lat była w Troyes?
— Do ośmnastu... Wyjechała ztamtąd przed sześciu laty, na wezwanie ojca którego nawet nieznane na pensyi... Hrabia długo przebywał W Indyach i właśnie od czasu, jak córka z nim zamieszkała, dostrzeżono stopniowy upadek jego zdrowia.