pierwszej... Pan wiesz, że podobne wypadki często się zdarzają.
— Prawda, ale tutaj zbieg okoliczności jest zbyt uderzający, aby nie zasługiwał przynajmniej na wystudyowanie.
— Zajmę się tem, bądź pan pewny, ale to tylko dla uspokojenia sumienia... Ja pannę de Terrys, uważam za winną tylko drugiej zbrodni, a zupełnie niewinną pierwszej...
— Zatem przekonanie pańskie pod tym względem jest niewzruszone?...
— Prawie...
— Na czem się ono opiera?
— Jakkolwiek umyślnie powiększona tajemnica co do znikłego dziewczęcia jest niezgłębioną, przypuszczając, że nieprawy węzeł łączy ją z rodziną de Terrys, znaleźlibyśmy w papierach hrabiego jakową$ wskazówkę.
— Można było usunąć papiery, tak samo jak osunięto trucizny, która zabiła hrabiego.
Pan Villeret znowu potrząsnął głową.
Naczelnik wydziału śledczego zrozumiał, że sędzia trwał w swojej niewierze, nie nalegał.
— Czyś pan jeszcze nie badał panny de Terrys?... — zapytał.
— Nie... — Z wyjątkiem pierwotnego biadania, wymaganego przez prawo i czysto dla formy.
— Dla czegóż to opóźnienie?
— Czekam na protokół chemika, któremu poruczono dokonać analizy... Potrzebuję znać natu-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/971
Ta strona została przepisana.