Student odpowiedział.
— Całe życie Renaty jest otoczone nieprzeniknioną dotychczas tajemnicą...
— Tajemnicą?
— Sam osądź... Renata, jak to sama przed chwilą mówiła, nie znała nigdy, ani swego ojca, ani matki...
— Czy przynajmniej wie, że nie żyją? — zapytał Paskal.
— Nie wie... Badając swoje najdalsze wspomnienia, widzi się porzuczoną płatnym staraniom mamki w małej wiosce, której nawet nazwiska nie pamięta. Tam odwiedzała ją pewna kobieta...
— Zapewne jej matka? — przerwał Paskal.
— Nie... zwykła służąca. Ta kobieta zabrała ją z sobą; obiedwie mieszkały w innej wiosce, poczem w kilka lat, Renata została oddana na pensyę.
— Gdzie?
— W Troyes.
Paskal powtórnie zadrżał, a zmarszczenie brwi zdradzało jego wewnętrzne pomięszanie.
— Na tej pensyi — rzekła Renata zabierając głos z kolei — corocznie po kilka razy odbierałam odwiedziny tej kobiety, która czuwała nademną od dzieciństwa; zdawało się, że mnie bardzo kocha, lecz z jej objawami czułości łączyło się uszanowanie, jakie służący okazują swoim państwu...
— Któż jest, ta dziewczyna? — zapytał Paskal sam siebie.
Renata mówiła dalej:
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/993
Ta strona została przepisana.