domu potrafi spłacać zeń daniny, i jeszcze zwiększając dochód, pomnażać go. Pod domem zaś cóż rozumiemy? czy to samo co budynek? czy raczej wszystko, co ktoś zewnątrz tego budynku nabył, z nim razem dom stanowi? Mnie się jeszcze zdaje, rzekł Kritobulos, iż chociażby nawet nie znajdowało się w tém samem mieście, wszystko do domu się liczy, cokolwiek kto nabył. Czyż nie nabywają niektórzy i nieprzyjaciół? Na Zeusa! i wielu niejedni. Czyż więc powiemy, iż i nieprzyjaciele są ich nabytą własnością? Zaprawdę, rzekł Kritobulos, śmieszną byłoby, gdyby przymnażający sobie przeciwników, zyskiwał jeszcze na tem! Boć powiedzieliśmy, iż dom jest to nabytek. Na Zeusa, zawołał Kritobulos, jeźli ktoś co dobrego nabył; ale (na Zeusa) jeśli co złego, nie nazywam ja tego nabytkiem. Ty tedy zdajesz się nazywać nabytkiem to, co każdemu jest pożyteczne. Nieinaczej, rzekł: co bowiem szkodę przynosi, bardziej ja karą jak własnością być mienię. Gdyby zaś kto kupiwszy konia, nie umiał go użyć i spadłszy z niego szwank poniósł; czyż ten koń nie byłby jego własnością? Niebyłby, bo własność jest dobrém. Tym sposobem czyż nawet rola nie jest własnością dla tego człowieka, który tak ją uprawia, iż szkoduje na niej mimo swoją pracę? Nie jest nią ani ona, jeżeli zamiast żywienia, głód przysparza. Czyż w tem następstwie i bydło nie będzie własnością, gdy dla nieumiejętności obejścia się z bydłem szkodować ktoś na niem będzie? Zaprawdę, że nie. Ty więc, jak się zdaje, nazywasz własnością to co korzyć daje, co zaś szkodę przynosi nie uważasz za takową. Tak jest. Te same
Strona:PL Xenofont - Ekonomik.djvu/22
Ta strona została przepisana.