dzie, czemże być powiemy? Własnością, na Zeusa, rzekł Kritobulos, i to daleko ważniejszą niż woły, gdy pewnie pożyteczniejszymi są od wołów! Toć i nieprzyjaciele podług twojéj mowy własnością są dla umiejącego ciągnąć zyski. Zdaje mi się. Dobrego zatem gospodarza powinnością jest i nieprzyjaciół umieć używać, ażeby korzyści odnosił z nieprzyjaciół. Niezawodnie. Bo i widzisz, Kritobulu, ile domów prywatnych ludzi wzmogło się z wojen, i ile takoż domów panująch. Przcież to, rzekł Kritobulos, zdaje mi się, dostatecznieśmy wyłuszczyli, Sokratesie. Lecz jakże to zjawisko wytłomaczym sobie, gdy widzimy niektórych posiadających wiadomości i zasoby z których pomocą pracując, mogliby powiększyć swoje domy, a przecież spostrzegamy, iż tego czynić nie chcą, i że dla tego bezużytecznemi im się stają ich wiadomości. Czyż nie powiemy że i dla tych, wiadomości ich nie są własnością ani też nabytkiem? Czy o niewolnikach, rzekł Sokrates, zamierzasz ze mną teraz mówić, Kritobulu? Bynajmniej na Zeusa, rzekł, ale owszem o zdających się być bardzo wysokiego rodu pewnych ludziach, z których jednych widzę w posiadaniu wojennych wiadomości, drugich w dzierżeniu wiadomości pokoju, nie chcących jednak pracować niemi jedynie, jak mniemam, dla tego, ponieważ panów nad sobą nie mają. Jak to, rzekł, Sokrates, nie mieliby mieć panów, kiedy pragnąc być szczęśliwymi i chcąc czynić to, z czegoby pozyskali pomyślność, doznają w dokonaniu tego przeszkód owszem od rządców? Cóż to za jedni, rzecze Kritobulos, którzy niewidzialni rządzą nimi? Ależ na
Strona:PL Xenofont - Ekonomik.djvu/24
Ta strona została przepisana.