mnie miał i za ten postępek ganić? Całkiem nie słuszniebym cię ganił, Sokratesie. Wskażę ci za tem Kritobulu, daleko dzielniejszych w tej sztuce, której się teraz pragniesz odemnie wyuczyć. Przyznaję bowiem, iż starannie uważałem, którzy to z naszych ludzi w mieście najświadomszymi są w każdym zawodzie. Dostrzegłszy albowiem raz, iż przy tych samych zajęciach jedni są bardzo biednymi, drudzy nader bogatymi stawają, zdziwiłem się, i wydało mi się godnem zastanowienia, zkądby to pochodziło. Otóż znalazłem, iż rzeczy te bardzo naturalnie się dzieją. Jednych bewiem, bez rozmysłu pracujących, widziałem za to karanych, drugich, z napiętą uwagą czuwających, ujrzałem prędzej, łatwiej i zwiększą korzyścią pracujących. Do tych, i ty, jeżeli zechcesz, poszedłszy w naukę, mniemam, iż byle ci bóstwo się nie sprzeciwiło, dzielnym staniesz się dorobkującym.
Słysząc to Kritobulos rzecze: Teraz ja cię już nie popuszczę, Sokratesie, dopóki mi nie wyjawisz tego, coś przyrzekł w obec tych oto przyjaciół. Jakżeż? zagadnie Sokrates, jeżeli ci okażę, Kritobulu, iż jedni z bardzo wielkim nakładem stawiają domy bezużyteczne, drudzy zaś daleko mniejszym budują zamykające w sobie wszystko co potrzeba; czyż będę ci się zdawał objawiać jeden z przepisów gospodarskich? I owszem, odparł Kritobulos.