rzawszy na mnie, jakoby na zakrawającego tem zapytaniem na niezdrowego na umyśle, rzecze: jakiżby koń miał mieć majątek? Tak tedy ja znowu podniosłem czoło, dowiedziawszy się, że godzi się nawet biednemu koniowi być dobrym, skoro z natury duszę dobrą dzierży. Ponieważ więc godzi się i mnie być prawym mężem, opowiedz mi dokładnie swoje sprawy, abym słuchając, co zdołam zrozumieć, zaraz od dnia jutrzejszego poczynając usiłował naśladować. Stosowny bo też ten dzień[1] do poczynania od cnoty. Ty sobie żartujesz Sokratesie, rzekł Ichochmos, ale ja ci jednak opowiem, co działając staram się jak tylko mogę przebić przez życie. Przekonawszy się, iż ludziom, nie wiedzącym co należy czynić i baczyć, aby tak było dokonanem, nie dozwalają używać dobrego powodzenia bogowie, rozsądnym zaś i starannym, jednym dawają szczęście, drugim nie; taki zaczynam od uczczenia tychże bogów i staram się sprawiać, aby mi w skutek modłów moich wolno było pozyskać zdrowie i siłę ciała, cześć w mieście i przychylność u przyjaciół, chlubne ocalenie na wojnie i bogactwo uczciwie się mnożące. To ja usłyszawszy zapytałem: Chodziżci więc o to, Ischomachu, ażebyś był bogatym i wiele mając majątku wiele oraz miał zatrudnienia z dozoru nad nim? I bardzo, rzekł Ischomach, chodzi mi o to co pytasz; przyjemną bowiem zdaje się być, Sokratesie, i bogów czcić wspaniale i przyjaciół, jeżeli czego potrzebują, wspomagać, i wreszcie do ozdoby mia-
- ↑ Ironia na przesąd, jakoby pewne dni uprzywilejowane były do praktykowania w nich cnoty.