zwolisz ziemi do końca wykarmić nasienie aż do owocu, trudną, jest słabej wydać w końcu wiele zbioru. Mówisz-że rzekłem, Ischomachu, że w słabsza role mniej ziarna rzucać należy? Tak jest na Zeusa, odparł, i ty to sam przyznałeś powiadając, że wszystkim słabszym mniejsze prace nakładać wypada. Ludzi zaś z hakami, zapytałem, dla jakiej przyczyny wpuszczacie na oźminę, Ischomachu? Wiesz przecie, odparł, iż zimą wiele wody się tworzy. Czemużbym nie miał? odpowiedziałem. Przypuśćmy więc, mówił, iż tu i owdzie zboże przykryte zostanie od niej przez napływ mułu, i że odsłonięte zostaną od spławu niektóre korzonki. I zielsko przecież częstokroć przez te wody wybuja wraz z oźminą i zagłusza ją. Wszystko to, rzekłem, zdarza się. Czyż tedy mówił, nie zdaje ci się wtenczas jakiej wymagać pomocy zboże? Zapewne odparłem. Cóż więc, rzekł, działając owi ludzie, zdają ci się dopomagać zamulonemu? Uwalniając, odpowiedziałem, ziemię od ciężaru. A tam gdzie korzonki odsłonięte zostały? zapytał. Przygarnąwszy ziemi, odrzekłem. Jakżeż zaś, zagadł, kiedy zielsko zagłusza rozkrzewiając się wraz z oźminą i wydzierając mu pożywienie, jak owe na nic nieprzydatne trutnie wykradają pszczołom, co one zapracowawszy na żywność sobie odkładają? Trzeba wycinać rzekłem, na Zeusa, to zielsko, jak owe trutnie z ułów wyrzucać. Czyż więc zapytał, słusznie zdajemy ci się wpuszczać owych ludzi z hakami? Zupełnie. Lecz, rzekłem, zastanawiam się, Ischomachu, jaka to dzielność jest stosownie przywodzonych porownań! Bardzo bo rozjątrzyłeś mnie na owo
Strona:PL Xenofont - Ekonomik.djvu/85
Ta strona została przepisana.