Strona:PL Xenofont - Hippika i Hipparch.djvu/28

Ta strona została przepisana.

głosem Rzymian! Lecz to mimochodem. Krój ów Zygmuntów zaprawdę jest śliczny, ale właśnieci jaki potępiasz Asindziej, bo za religiose (pozwolisz mi wyrażenia) przewzorowany — Jakżeż się znajdę w tym labiryncie? jakżeż pojmę, Mociumdzieju, co mi tu wysypałeś znów pełną garścią a tak syrowo? — Bardzo łacno, lecz darujesz że inną rażą — Otóż mi wymówka grecka! gdy mnie się wnet w głowie zawraca! — Słyszęż bo coś nakształt chychotania z bagien Chochlika — Tegoż nie dostawało tylko! — Niechżeby mi plusnął jakim odbryzgiem mizogreckiego ognika — Ni w pięć ni w dziewięć? Mociumdzieju. — Zdarza mu się to niestety! a sposobność drażniąca — Oj zaprawdę! do sonetu nawet o trzaskocącym rytmie, uniżanym z okruchów melodyi Apollinowego cechu — Nie chciałbyś przecię Asindziej narazić na czyjąbądź przegrawkę, dość skłopotanego i tak o powodzenie sztuk swych dramaturga? — To jedno cię salwuje; taki mi we łbie zamięszałeś tą jakąści muchonożą swą gadulją, a przecież bałamutną! — Nie lubi bo téż świat dzisiajszy rozprawiań w szczegóły zbyt zaciekłych — W swojéj malignie, Mociumdzieju, i po papierze koleją żelazną jeżdżący — Tém więcéj i ztąd w porę, wymierzone mu chody