Strona:PL Xenofont - Hippika i Hipparch.djvu/31

Ta strona została przepisana.

latorsko-stylowa, ta odrobinka godzin swobodnych.... Ale pora już wielka oddać dziełko ciekawości i sercu Czytelnika, względnego na niedostatki których nie zabraknie zresztą, i w oddaniu rzeczy i w kształcie onegoż polskim. Wszakże co do tamtego tém śmieléj przymawia się o wyrozumiałość tłumacz na ułomnym dotąd w wielu miejscach texcie poprzestać zmuszony, kiedy nawet takie herosy filologii jak Godofred Hermann i Fryderyk Jacobs wygoić pokaleczonego sensu nie podołali, acz wsparci pyramidami przeróżnych retort xiążkowych, których zapasu i w cząstce setnéj, nie wymagać po środkach chudego paedotryby, ba po zasobach biblioteki szkoły publicznéj w prowincyalnéj mieścinie. Co do skazek, skaz w formie przekładu, które wytropi delikatny zmysł samegoż mistrza - czytelnika; to gdyby znów zbytnim je przyciskiem odznaczać zamierzał, zmuszon już jestem uprzedzić go elegiem mojego szczygła, wysłanym z klatki w otwartém oknie zawieszonéj w obłoki do skowronka tam że witającego wiosnę, a który podsłuchał i przyniósł mi pod własną odpowiedzialnością za dokładność, mój mały J...., tego brzmienia:

Nie sztuka, bratku błogopióry!
W powietrza woniach,