który woli mieć mniej, byle trybem szlachetnym, niż bogacić się trybem niesprawiedliwym? Kiedy państwo swym wyrokiem orzekło, że ma posiadać cały majątek Agisa,[1] on oddał połowę krewnym jego po matce, widząc, że cierpią ubóstwo, a prawdziwość tego może zaświadczyć całe lacedemońskie społeczeństwo. Kiedy Tytraustes[2] ofiarowywał mu wspaniałe dary za opuszczenie kraju, odpowiedział Agezylaos: «U nas, Tytraustesie, większą stanowi chlubę dla wodza bogacić wojsko, niż siebie samego, za większy też zaszczyt uchodzi starać się zdobyć łup na wrogu, niż brać od niego dary».
V. Dalej, co się tyczy rozkoszy, które władają ludźmi, to czyż może widział kto Agezylaosa w mocy jakiejś namiętności? Zdaniem jego, od pijaństwa tak trzeba stronić, jak od szału, a obżarstwa tak się wystrzegać, jak próżniactwa. Dostając na biesiadach podwójną część,[3] nietylko sam jej nie spożywał, ale rozdzielał jedną i drugą, a sobie nie zostawiał żadnej, w mniemaniu, że król dostaje dwa razy tyle, co kto inny, nie w celu opychania się, lecz, aby i tem mógł komukolwiek, według swej woli, cześć okazywać.
Ze snu też korzystał jakby ze swego sługi, nie miał zaś w nim swego pana; sen był zależny od jego zajęć, a kiedy nie miał najgorszego legowiska między towarzyszami, to niemożliwe było nie zauważyć, że się wstydzi. Był bowiem tego zdania, że władca ma przewyższać zwyczajnych obywateli nie zniewieściałością, ale zahartowaniem. Tej chciwości przynajmniej się nie wstydził: w lecie był chciwy słońca, a w zimie mrozu. A jeśli się kiedy przydarzyło, że wojsku wypadło pracować wśród mozołu, dobrowolnie trudził się obok innych, gdyż w tem wszystkiem widział najgorętszą zachętę dla żołnierzy. Krótko mówiąc, Agezylaos radował się trudem, a wygody wcale nie
pożądał.
A o jego wstrzemięźliwości w sprawach rozkoszy miłosnych warto chyba wspomnieć, jeżeli już nie z innego powodu, to przynajmniej ze względu na nadzwyczajność, zasłu-