nak, jeżeli tylko tyle piją, ile im służy, rosną prosto w górę, rozkwitają, i wreszcie wydają owoce. Tak i my, jeżeli wiejemy w siebie za wiele napoju, w tej chwili ciało i myśl odmówią nam posłuszeństwa i nie będziemy mogli odetchnąć, a cóż dopiero mówić. Jeśli zaś usługujący chłopacy gęsto z małych kieliszków nas będą rosili — że wyrażę się manierą Gorgiasza,[1] — dojdziemy do żartobliwszego nastroju, nie gwałtem przymuszeni do pijaństwa, lecz tylko ulegając niejako sile łagodnej namowy».
Wszyscy na to się zgodzili, tylko Filip dodał, że podczaszy powinien naśladować dobrego woźnicę, mianowicie szybciej puhary pędzić wkrąg. Tak też czynili ci, co nalewali wina.
III. Wtedy chłopiec, nastroiwszy lirę według fletu, zagrał i zaśpiewał. Pochwalili go wszyscy, a Charmides nawet powiedział: «Ależ mnie się zdaje, że to, co Sokrates powiedział o winie, odnosi się także do tego połączenia młodzieńczej piękności tych dzieci i ich głosu; usypia troski, a budzi miłość».
Wtedy znowu zabrał głos Sokrates:
«Te dzieci, jak się pokazuje, — potrafią nas bawić. Czyż to nie wstyd, że my tu razem zebrani, którzy, jak myślę, uważamy się za znacznie lepszych od nich, nie usiłujemy nawet znaleźć sami między sobą jakiejś pożytecznej lub choćby tylko miłej zabawy?»
Na to odezwało się kilku: «A więc ty nam podaj jakiś temat, przy którymbyśmy najlepiej mogli się bawić».
«Dla mnie — odrzekł — byłoby najprzyjemniej zażądać od Kaljasza spełnienia obietnicy. Przyrzekł przecież popisać się dowodami swojej mądrości, jeżeli przyjdziemy na ucztę».
«Owszem — rzekł Kaljasz, — ale niech każdy z was także wystąpi przed nami z tem, co ma najlepszego».
«Ależ nikt ci nie odmawia, każdy chętnie podzieli się tem dobrem, które uważa za zdobycz swej wiedzy».
- ↑ Gorgjasz jest twórcą ozdobnej prozy, rywalizującej z poezją. Sokrates ironizuje tu jego styl, posługujący się wyszukanemi zwrotami, odbiegającemi od potocznej mowy. Ironja ta dotyka także i gospodarza, Kaljasza, Gorgjaszowego wielbiciela i ucznia (por. uwagę 5 na str. 4).