za nim, jakby skamieniały nigdzie od niego nie odstąpił. Natomiast teraz spostrzegłem nawet, że mruga. Choć, na bogów, panowie, zdaje mi się — tak mówiąc między nami, — że on nawet «pokochał» Klejnjasza (jak dzieci całowanie nazywają);[1] a nic goręcej płomienia miłości nie podsyci, jak pocałunek, gdyż jest nienasycony i słodkie budzi nadzieje. A może także dlatego tak ogromnej czci zażywa, że z pośród wszystkich rzeczy na świecie tylko zetknięcie dwu ust taką samą ma nazwę, jak i kochanie się dusz. Kto chce zatem miarkować się, mysi wstrzymać się od całowania pięknych».
Wtem odezwał się Charmides: «Ale czemuż to, Sokratesie, nas, swoich przyjaciół, tak odstraszasz od pięknych, kiedy ty sam — widziałem na własne oczy, zaklinam się na Apollina, — w szkółce elementarnej tuliłeś swą głowę do głowy Krytobula i obnażone swe barki do jego nagich barków, gdyście czegoś obaj szukali w tej samej książce».
«Ach — rzekł Sokrates, — to dlatego ja dłużej niż przez pięć dni odczuwałem swędzenie w barku, jakby mnie był jakiś zwierz ukąsił, i miałem wrażenie, jakby mnie coś w sercu łaskotało. Ale teraz... to, Krytobulu, wobec tylu świadków zapowiadam ci, abyś mnie nie dotykał więcej, aż zapuścisz na brodzie tak długie włosy, jak na głowie».
Tak to oni na przemiany, to żartem, to poważnie, mówili.
«A teraz twoja kolej, Charmidesie — zawołał Kaljasz; — czemu to szczycisz się swem ubóstwem?»
«Ogólnie się na to zgadzają — powiedział, — że lepiej jest być odważnym, niż drżeć ze strachu, i wolnym być raczej, niż w niewoli, i przyjmować raczej umizgi, niż umizgać się, i mieć raczej zaufanie ojczyzny, niż spotykać się z niedowierzaniem. Nieprawdaż? Otóż ja, mieszkając w tem państwie, obawiałem się, kiedy jeszcze byłem bogaty, by się jaki włamywacz nie podkopał do mego domu i nie zabrał mego ma-
- ↑ Po grecku jedno i to samo słowo oznacza «kochać» i «całować» (fileo). Dla oddania tego wtrącono zdanie w nawiasie, którego niema w oryginale.