Ona wyglądała, jakby się wstydziła, ą przecież z miłością odpowiadała na jego uściski uściskami.
Biesiadnicy poczęli klaskać i raz po raz podnosić okrzyki. Gdy zaś Dionizos wstał, a razem z nim i Arjadna, warto było patrzeć na tę grupę dwojga, ściskających się i całujących. Wszyscy więc przypatrywali się w podniosłem wzruszeniu, widząc, że Dionizos w istocie jest piękny,[1] a Arjadna młodością urocza, i że nie na żart się całują, ale naprawdę usta do ust przyciskają. Słyszeli do tego, jak Dionizos pytał Arjadnę, czy go kocha, a ona przysięgała tak gorąco, że nietylko sam Dionizos, ale i wszyscy obecni mogli powtórzyć przysięgę, iż ten chłopiec i dziewczyna kochają się wzajemnie. Wyglądało to nie jakby ich ktoś nauczył odgrywać tę rolę, lecz jakby tylko pozwolił na to, czego oddawna pragnęli. Wkońcu widzieli biesiadnicy, jak odchodzili, idąc niby do łoża, spleceni w uściskach.
Wtedy nieżonaci przysięgli, że się ożenią, żonaci zaś, dosiadłszy koni, odjeżdżali do swoich żon, aby się z niemi jak najszybciej spotkać. Sokrates zaś i ci, co zostali, razem z Kaljaszem wyszli na przechadzkę, za Likonem i jego synem. Taki to był koniec owej uczty.
- ↑ Starsza rzeźba przedstawiała Dionizosa zawsze brodatym, dopiero w IV w. przed Chr. (za czasów Xenofonta) zaczęła sztuka przedstawiać Dionizosa jako młodzieńca cudnej, raczej żeńskiej niż męskiej urody.