Strona:PL Z Krasiński Listy (Lwów) 1.djvu/23

Ta strona została przepisana.

ze srebra przykute do piątr skały, kiedy gwiazda ja sności stoi na połowie niebios, lecz kiedy zniżona, zapowiada zachód czerwonawą barwą swych promieni, wtenczas trzeba przenieść całą duszę do oka i patrzyć tylko i zdumiewać się nad wielkością przyrodzenia. Niczem są rubinu blaski przy jasnościach rozlewających się po górach, które otaczają jezioro Genewskie, kiedy je barwa zachodu okrywa. Chmury zdają się z płynnego złota ulane; a wierzchołki gór purpurą i dyamentami strojne, dają wyobrażenie, o ile to może istnieć na ziemi, tronu przedwiecznego. Obłoki podobne do tęczowych skrzydeł Serafów, to się roztapiają i nikną powoli w czystym błękicie, to znowu gromadząc się razem, rozwijają pyszny baldachim nad skał szczytami. Do tego dodać potrzeba ukazujące się zewsząd domki wiejskie, Genewę w oddali, lasy i gaj, — a utworzy się obraz, który łatwiej uczuć jak opisać.
Za stopniowem zniżaniem się słońca słabną iskrzące się barwy na szczytach, i z purpurowego koloru przechodzą do różowej farby. Wtenczas oko zmęczone mile odpoczywa po tylu świetnościach, i każda góra wydaje się narzeczoną, strojną w ślubne suknie, kratowane śnieżnemi pasami i uwieńczone różami. Zmrok zapadający mięsza z sobą odrębne wprzód kształty, i kolory rozmaite zmieniają się w czarną barwę pięknie przy wodach Lemanu odbijającą.
Księżyc wschodzi powoli, a wtenczas odnawiają się pyszne dnia widoki, ale słabiej odznaczone; nie tak rażące światło jaśnieje nad okolicą, milszy czułemu sercu blask rozprasza nocne cienie, zatrzymując wszystkie złudzenia i piękności mroku. Góry i skały, jak gdyby przez sen widziane, zdają się z upodoba-