Strona:PL Z Krasiński Listy (Lwów) 1.djvu/26

Ta strona została przepisana.

nie wylał łzy jednej, sądziłem, że ich źródło wyschło we mnie, bo mózg mój spiekły oddawna; ale dziś zapłakałem odbierając twój list, czytając pismo przyjaciela. Jako duch co powstaje z grobu, takeś zawitał do mojej duszy. Wygnańcze za świętą sprawę Polski bądź mi błogosławiony! Jako cię kochał Zygmunt, tako cię zawsze kocha.
Jeśli usłyszysz że mnie potwarzają, nie broń mnie, ale pomyśl: „to kłamstwo“. Znałeś mnie i znaj mnie dotąd. Gorzkie przetrwałem chwile. Jakom zaczął nieszczęśliwie życie, takoż się ono ciągnie i dalej tym samym wątkiem. Dwudziestego piątego Marca przeszłego roku wróciłem z Włoch do Genewy i dotąd tu siedzę. Ten cały czas przeszalałem, przebolałem, przechorowałem. Wszystkich sposobów używałem by dostać się do was, ale silniejsze nad moje ramiona zapory, drogę mi zajęły; musiałem słuchać o waszych bojach i siedzieć na miejscu. Zaprawdę ci powiadam, że mi dnie i nocy na gorączce z początku, później na szaleństwie zeszły. Wycierpiałem za winy wszystkich przodków moich. Teraz nadszedł czas odrętwienia. Los który mnie zawsze towarzyszy i teraz nie odstępuje mnie. Za dwa miesiące muszę wrócić tam gdzie brzęczą kajdany, „do krainy mogił i krzyżów!“. Tam na grobie Polski modlić się będę! Mam przeczucie, że nie dotrzymam oburzeniu mej duszy. Sybir mnie czeka. Tam zastanę rodaków.
Teraz powiedz mi Konstanty co myślisz robić? Potrzebujeszli czego, może pieniędzy? Nie dużo ich mam, ale te, które mam, są na twój rozkaz. Nie mógłbyś tu przyjechać? Zastałbyś tu Załuskiego Romana i Reeve’a anglika, o którym ci tyle razy pisałem, którzy mieszkają ze mną. Rozpisz się, opo-