ale do istot zbolałych, złamanych, do męczennic którym życie skroń cierniem oplotło.
W miłości jest to przedewszystkiem poeta; postacie z których tworzy ideały, wcale nie są niemi, on je ubiera w purpurę i blaski, podnosi, ozłaca, odtwarza na nowo... Każda taka miłość, której wszystkie koszta on ponosi, jest dla niego źródłem nowych natchnień, bodźcem do nowych polotów, drogo opłaconą pieśnią, płynącą z zakrwawionego serca. Zawiedziony, znękany, zaledwie rany się po jednéj zabliźniły, nienasycony szuka nowéj, bo samotną duszą wyżyć nie może.
Miłości do życia, w najszerszém znaczeniu tego wyrazu, potrzeba mu jak powietrza. Gorzko żaląc się na ludzi, wytrwać bez nich nie może, sercem i myślą nieustannie dzielić się musi, wzdycha i jęczy, gdy z niemi sam na sam pozostanie... Z tą tęsknotą samotnika stokroć się odzywa do Sołtana, przypominając spędzone z nim na rozmowach noce. Z nim jednym, jak ciągle powtarza, mógł całą swą wylewać duszę, jemu jednemu wszystkie swe zwierzyć bole...
Serce w nim złote, dla rodziny, dla przyjaciół, dla tych, z któremi żył, wylane całe, troskliwe o nich, nawet w tych chwilach, gdy własna boleść dolegała... Gdy mu znikną
Strona:PL Z Krasiński Listy (Lwów) 2.djvu/20
Ta strona została przepisana.