platane chwilowemi uniesieniami i długą goryczą; moje oczy mają się lepiej. Przed tygodniem miałem bardzo przykre zdarzenie. Odprowadzałem księżnę Adamowę do Koblentz[1]. Jej doktór[2] ubrdawszy sobie coś do mnie, wyzwał mnie na śmiertelny pojedynek wobec dam dziesięciu; odpowiedziałem mu, że jest un assassin, bo najgrzeczniejszy byłem zawsze dla niego. Przyjąłem wyzwanie, nastąpiły sceny najdolegliwsze dla mnie, dla księżnej. Opowiem ci to wszystko, kiedy się zobaczymy, wreszcie on zemknął. Górowski[3] stara się o amnestyę! Rana Mikulskiego[4] musiała cię niespokojności nabawić, ale wyratowany i przychodzi do zdrowia. Księżnie złóż moje najserdeczniejsze uszanowanie. Danielewicz i Sauvan przypominają się twojej pamięci i z serca kłaniają. Addio. Bądź zawsze pewny, że wdzięcznego masz we mnie i przywiązanego do ciebie dozgonnie.