tego miejsca, rozciągnąłbym do całego poematu, do całości Polski, która w tej epopei objawić się i odsłonić powinna. Wcale więc a wcale nie sprzeciwiam się wspominaniu Rzymian i Greków, jednak sądzę, że raczej osoby mówiące w epopei ich wspominać powinny, niż sam wieszcz, bo osób tych to było obyczajem. Wieszcz zaś obyczaju swego własnego w epopei mieć nie może, jedno całkowite życie epoki; jej lice, schwytane we właściwej barwie, jego obyczajem. Jak stwórca, wyższym on być powinien od stworzonych i pojmować ich wszystkich razem, i ich wszystkość całą; kiedy oni, to jest każdy z nich, tylko siebie pojmuje. Z tego stanowiska właśnie krytykując, pyszną mi się wydała rozmowa między królem szwedzkim i Wąsowiczem; obie strony mówią każda swoje[1], a po nad nimi znać wtedy ich stwórcę, który jest sine ira et studio jako sama prawda.
Epopei wieczną wymagalnością, celem ostatecznym jest, takiego pokoju osiągnienie, a osiągiwa się wymierzeniem każdemu sprawiedliwości. Sprawiedliwość zaś na niwach sztuki, zdaje mi się, że to właściwe lice, właściwy życia koloryt, oddany każdemu z tych trupów wielkich, o których ona wspomina. Gdyby naprzykład Spartakiem Chmielnickiego nazwał był jaki pan polski, tobym całym sercem na to się zgodził[2];