za rajem, to, czego ludzie nie pojęli. Teraz już jedyny dyabeł nosi imię: dziesięć lat. Odejdź waćpan, a gdy z piekła wrócisz do Weymaru, przywitają cię niezawodnie słowem Ευρηκα, ale z większą obyczajnością niż Archimedes, bo nie goli od stóp do głów na ulicy“. I tak się stało. Po trzecie: gdy pan Adam zaczął balladkować (ty balladynujesz), kto nie porwał się z całej Polski przeciwko niemu? Pamiętam te czasy: brałem jego pierwsze tomiki, żarłem je, ale dalibóg nie rozumiałem. Wszystkie niedźwiedzie (bo to było w zimie) przestawszy ssać łapy, podniosły się i ryknęły: „Czego on chce“. Wszystkie wiewiórki z sosen pisnęły, zawieszając się na rudych ogonach, „niedowarzony“. A potem co się stało? Precz mi, precz raz jeszcze z grobem Keatsa. Słuchaj i wiedz. W tobie leży jeden ze znaków, że to, co poczytują za umarłe, nie umarło. Życie twoje duchowe jest tak wzniosłem, że mi zawsze jest, jakoby znakiem zmartwychwstania. Znam takie trzy duchy, każdego wielkim w swoim okręgu. Jeden przeszedł, minął, zostawił za sobą obelisk granitowy wśród pustyni. Obelisk stoi; ten, co go postawił, uczy Szwajcarów, jak nie mają nigdy umieć po łacinie. Drugi posiadł wszystko, na czem zbywało pierwszemu: posiadł język polski, tak jak się posiada kochankę, gotową na każde skinienie, na śmierć, gdy każesz, na życie, gdy spojrzysz; posiadł i objął ten język magnetyzera cudną potęgą, tak, że nie on za językiem, ale język za nim goni i prosi go i mówi mu: „Ot cały twój jestem, każ a posłucham, zawołasz — przybiegnę; mrugniesz w niebo — polecę tam; wskażesz piekło palcem — zstąpię do piekła; chcesz, bym stwardniał w bryłę, — patrz, marmur ze mnie; bym w gaz się ulotnił — patrz, jakim błękitny i znów
Strona:PL Z Krasiński Listy (Lwów) 3.djvu/12
Ta strona została przepisana.