wietrzokręgu ulatującemi marami[1]. Czy poeta chciał, czy też pomimo woli tak mu z konieczności natchnienia wypadło, to pewna iż ujął obraz żywej teraźniejszości i rzucił się in medias res z taką dobitnością, mocą, z takiem do chwili i miejsca przypadnieniem, że najpotężniejsze na czytającym wywiera wrażenie. Jak powiedziano, że „słowo stało się ciałem“, takby tu można powiedzieć, że ciało stało się słowem, i że w tem słowie odbiły się wszystkie w okół ruszające się ciała. Doskonale zapewne wiesz i w pamięci trzymasz, do jakiego miejsca stósuję te uwagi: tam jest przepyszny wiersz, co się kończy zbroi, następny, to jest trzeci od niego, kończy się żywi i broni. Otóż ta cała mowa Czarnieckiego jest arcydziełem, bo jest arcy‑dzielną, arcy‑naturalną, dziwnie nie przeszłą acz w przeszłości powiedzianą. Wiersze: „pospołu, dmie się garść popiołu“ takie Szekspirowskie, że aż strach bierze! Potem owe historyczne: „Zmienna a Bóg cuda czyni“, jakżeż wybornie przypada[2]. Cała ta
- ↑ Słowa te stosują się do rozmowy Czarnieckiego z niedorostkami miejskiemi z pieśni VII od wiersza 695 do 720.
- ↑ Mowa o wierszu z ustępu, w którym wystawiony Karol zwiedzający na Wawelu groby królów polskich:
A umysł ślepy dumą pamięć z myśli strada
Że te prochy władały, tak jak on dziś włada.
I jakby nieśmiertelność wziął z bóstwem pospołu,
Przy urnach z popiołami dmie się garść popiołu.Zakończony ten ustęp słowami Starowolskiego:
Odpowiada pokornym głosem stróż świątyni:
„Królu! fortuna zmienna, a Bóg cuda czyni“.Wiadomo jest z dziejów, że Starowolski temi łacinskiemi słowy „Fortuna variabilis, Deus mirabilis“ odpowiedział Karolowi, gdy ten przy grobie Łokietka rzekł:
„Łokietek wasz wrócił, lecz Kazimierz nie wróci“.