Strona:PL Z Krasiński Listy (Lwów) 3.djvu/14

Ta strona została przepisana.

pojęty, bo był w rzeczywistości takim chaosem, taką mieszaniną, takim socyalnym grochem z kapustą, chrześcijaństwa niedowarzonego jeszcze i pogaństwa usuwającego się z powierzchni ziemi. Dalej, wszystkie zarody narodowego charakteru postawione, rzucone doskonale, bez żadnego musu, bez intencyi, bez pedanteryi, słowem, poetycznie! „Jabym zbawcę zbawił“. Kto inny od szlachcica polskiego takie słowo powiedziałby na kuli ziemskiej? Jeźli jest brak ścisłej, klasycznej harmonii, to że właśnie pojęcie dzieła zależy na tym braku widomej jedności, bo to są czasy mityczne, lecz tysiąc lat wyrwane po sobie z grobu, a zatem Ariostycznej tylko formy zdolne nie Homerycznej ani Eschylowskiej, zresztą, ty lepiej to wszystko wiesz odemnie. Mojem zdaniem, komu zaraz sypną się wieńce laurowe, ten znać, że dyablą buffonadę, przystępną, zrozumiałą natychmiast wszystkim powiedział; kto ma nigdy nie umierać, niech poczeka trochę, aż żyć zacznie; wszystko, co tylko ma styczność z wiecznością, powoli się odbywa. Tak myślę; pochlebiać ni chciałbym, ni — mógłbym. Choć moja natura śmiertelna, jednak w czasie ma w sobie zarody nieśmiertelne, a zatem i dumę, bo dumą duch trwa. Indywidualność, to duma, tylko pojąć trzeba co duma, nie mięszać jej z fanfaronadą. Zatem prawdę ci mówię szczerze: gdybym cię liczył do morituris, równie szczerzebym milczał, milczenie jest albowiem mową grobów. A zatem nie Keatsuj mi się, ale wierz, że jesteś i bądź i idź dalej.
Za to, o co mię się pytasz, czy się może dąsam, z serca wdzięcznym tobie i za pierwsze i za drugie, kiedyś ci odpiszę! A kiedy mówię wdzięczny, to wdzięczny ze łzą w oku, z tą samą, co nieraz może niewidoma tobie ale dotkliwa mnie, przesunęła się pod