Strona:PL Z Krasiński Listy (Lwów) 3.djvu/16

Ta strona została przepisana.

uderzeniu gromowem widne, to są pojęcia w głowie publiczności (a zatem zielono jej w głowie). Grom sam — to poeta! Chciałbym jeszcze z tobą pomówić kęs o poezyi. Poezya, zdaniem mojem, jest to wieczne przewidzenie najwyższych form, jakie, czy na ziemi czy w niebie, przybiorą kiedyś realne życie. Gdyby nie była tem, byłaby fikcyą; że zaś tem jest, jest prawdą. W raju nie było poezyi, w niebie nie będzie poezyi pisanej; poezya śpiewana czy pisana jest to stan przejścia, jest to odwieczny wykrzyk braku, wykrzyk boleści na teraźniejszość, a zarazem hymn wesela na przyszłość. Jest to bóstwo człowieczego ducha, które burzy się wewnątrz niego, nim dostanie się na zewnątrz, nim stanie się krwią jego i ciałem. Zatem wszystkie fale poezyi od początku świata garną się potokiem niewstrzymanym jęków i pieśni ku ostatecznej formie swojej, ku czynności, ku realności anielskiej. I nawet już teraz i dawniej i zawsze nie tylko była poezya śpiewana, ale istniały wśród prozy faktów połyski czynno­‑poetyczne. Są chwile w życiu, schwytliwe ręką, uderzalne serca biciem, widome oczom, słuchalne uszyma, nigdzie nie pisane ni drukowane, które nazwać muszę czynem poetycznym, czyli najwznioślejszą formą poezyi, bóstwem życia. Kiedy więc, przeniósłszy mnie na kulę Święto­‑Petryńską, chciałbyś mię kusić do oddania pokłonu poezyi, źlebyś uczynił, bo kusiłbyś kusiciela, bo kusiłbyś samą pokusę, któraby wtedy, rozwinąwszy skrzydła, ciebie samego porwała; porywając cię w szpony, możeby harfy twojej w tej chwili połamała strun kilka i zaniosła cię w wiry z ognia, w kłęby z dymu, wśród nie widm smętnych ale olbrzymich postaci, zlepionych z marzeń w krew i ciała już zmartwychpowstałych, przeszłych tam gdzie każde