pod stopy — i wtedy właśnie śmierć owa, rycząca i obchodząca cię jak lew, zaczyna, w niemożności pokonania ciebie, od ciebie się odsuwać. Zwykle jużeś wtedy wy wąchał ze dwie uncye, — kropli nie pozostało we flaszeczce. Po pięciu lub dziesięciu minutach, z tych otchłani wieczności nazad wróciłeś na niwy planetarnego żywota, znóweś w twojej komnacie, wśród swoich. Przez tę ostatnią tylko chwilę nie mogłeś i słowa do nich powiedzieć: byłeś po trupiemu. Zresztą przez ciąg cały doświadczenia wciąż przytomność i wolę, nawet żywą miałeś wymowę. Cóż innego, ogólnie mówiąc, może być w śmierci? Czy nie to samo oderwanie od wszechświata, nie ten sam stan bezmocy co do czynu, a potęgi co do uczucia własnej nieśmiertelności? Dodaj do tego dla jednych odpocznienie, dla drugich męki okropne, wyrzuty, gorycze, dla innych nadzieje i marzenia, dla wszystkich zaś, powtarzam, brak obcowania z okręgami żywota, czy to żywota drugich, czy żywota własnego. Otóż eter na kilka minut wprowadza twój organizm w tę samą modyfikacyą, w jaką śmierć może na wieków kilka odrywa cię od ciała twego, nie jego w proch rozsypem, ale sztucznem niejako chwilowem jego zobojętnieniem. Myślę, że coś ogromnie opatrznego w tem odkryciu. Hegliści się dowiedzą, jak niepodobieństwem jest duchowi się roztapiać i rozpływać na wszechniach jakichsiś. Łatwiej mu stokroć zdobyć niebo, niż przestać być. Hegliści się o tem przez eter dowiedzą. Uważasz, kto wiarą nie wierzy, a logiką doszedł do wyrozumowania sobie nicestwa własnego, ten trudny do przekonania. Czemże go przekonasz, jeśli nie praktycznym wywodem takowym, bytową, że tak powiem, śmierci demonstracyą? Takową eter przyniósł.
Strona:PL Z Krasiński Listy (Lwów) 3.djvu/160
Ta strona została przepisana.