się w świat i koi ból wieków i nowe wieki spładza. Ja myślę, że twój przyjaciel na bardzo jeszcze nizkim stopniu duchowym stoi, a na znamienitym już świeckim; bo jest tolerant, już nie wyje, już nie wola o gilotynę, nie pochwala rzezi galicyjskiej, choć nie przyzna, że centralizacya dołożyła do niej nauk i podszeptów nikczemnego głupstwa swego. Ale zkądinąd, żadnej wiary on nie ma, a jednak żyć nie można bez żadnej. Trzeba żywemu duchowi, na to by był żywym, mieć w głębi swej coś, co sacrosanctum jego jest; a nic, jedno coś opartego na Bogu, coś zakorzenionego w Bogu, coś dłuższego od trumny, głębszego niż grób, taką świętością być może. Świętość wszelka ziemska musi na niebieskiej się opierać, bo inaczej skądżeby logicznie i prawdziwie była świętością na ziemi? Naród niewierzący, że jest tajemnicą Bożą, że jest sprawą Bożą, że do piękności myśli Bożych należy, wcześniej czy później przeminie. Wszystko co nie od Boga a w myśli ludzkiej jest, przypadkiem tylko być może, nigdy zasadą, nigdy celem. To znowu, co niby tylko do Boga dąży, a nic wspólnego nie ma z ludźmi, z ojczyzną, z ludzkością, także chrome, i oto kulawizna świętoszków, tknięta niepłodnością. Człowiek każdy powinien pamiętać, że jego Bogiem Chrystus, to jest usprawiedliwienie natury ludzkiej przez Bozką, a znów poświęcenie tej natury ludzkiej dla Bozkiej, czyli że obie natury są w ciągłej nierozerwanej komunii. Jedni tak samo jak drudzy psują ten wyborny nastrój: jedni bluźnią Bogu, twierdząc, że tylko jest ludzkość; drudzy niemniej bluźnią Bogu, twierdząc, że tylko Bóg jest, a nieuznając Jego myśli i harmonijnych celów w dziele Jego, — w ludzkości. Przymierza, między miłością Boga a ludzi zawartego na wieki w słowie
Strona:PL Z Krasiński Listy (Lwów) 3.djvu/172
Ta strona została przepisana.