Strona:PL Z Krasiński Listy (Lwów) 3.djvu/187

Ta strona została przepisana.

tek końca, to przesilenie! Ostatnie złe, musi w istocie być ostatniem! Przekonanym głęboko, że jeśli własnoręcznie się sami dobijać nie zechcemy na chwałę naszym wrogom, od dnia zejścia Krakowa rozpoczyna się nasze polityczne odmartwychwstanie. Duch wieku duch historyi, Bóg, jednością w onej cyfrze, a my dziś przemienieni w zera zupełne, na podstawie tej jedności, zaczniem w istocie wyobrażać to, co zera wyobrażają, gdy od jedności zaczynają... miliony! Lecz trzeba byśmy się od tej jedności a nie od czego innego poczynali: np. nie od zuaku minus, nie od teoryi negacyjnych, ujemnych, które sławnie umieją odciągać od życia to, co zgniło w świecie; ale nie potrafią nic a nic przydać do budowy świata i nowe życie wywieść z ruin! Więc bardziej jeszcze niż kiedykolwiek, o duchu Bronisława, ty przedziwna i wyborna części ducha ogólnego polskiego, ratuj i wspomagaj twego wielkiego rodzica; unieś go na barkach z Troi pomieszanych wiar, wyobrażeń, przesądów. A pamiętaj, że jako są przesądy z przeszłości, tak i bywają przedsądy z przyszłości, równie kłamliwe, okrutne, ciemnoty pełne: deptaj po pierwszych i deptaj po drugich, nieznużonym, niezamęczonym żadną przeciwnością umem; przedzieraj się na przebój, przez znikome a marne, i ludowi twemu pokazuj co wiecznem i wielkiem.
W końcu końców wielkość tylko wielką, wieczność tylko wieczną jest, i pokaże się tryumfującą oczom ludzkim, z których łuski zawsze nareszcie spaść muszą. Chrystus, Cezar, Napoleon! Przed takiemi postaciami wieki klęczą, choć miesiące, dni, lata mogą im bluźnić, prześladować je, nie pojąć ich! Darmo, mylniki żadne nie zagłuszą prawdy: pora studenctwa i burszostwa przejdzie dla niedojrzałych namiętności