Mój drogi! Czekaj na uwiadomienie odemnie.
Jeślibym trwał w zamiarze wezwania cię na 1‑go do Kehl, doniosę ci o tem, czy listem, czy telegrafem; gdybym milczał, to się nie ruszaj.
Kamień młyński zwalił mi się na głowę. Zastałem tu zapytanie od gubernatora Grodzieńskiego (gdyż w obrębie jego administracyi dzierżę Knyszyńskie Starostwo od pięciu pokoleń w domu moim i jeszcze na dwa po mnie oddane w rodzie moim) zapytanie, za jakie wynagrodzenie zechcę odstąpić go rządowi; z tem jednak zastrzeżeniem, że jeśli summa, której żądam, wyda się za wielką rządowi, to nakaże lustracyą. Żeby to z innymi urzędnikami działa się sprawa, nie byłoby to strasznem, lecz w Rossyi, to po prostu, tak czy owak, wyjdzie na stratę połowy majątku, a to majątek, z którego żyję, z którego jem codzień objad i śniadanie. Grom to z rzędu drugi po Thurncissenowych stratach, ale jeszcze pełniejszy dla mnie zabijającej elektryczności. Miesiąc tylko dano mi do odpowiedzi. Widzisz więc, że trudno się wyleczyć przy takich wstrząśnieniach. Z głębi serca cię ściskam.
Zygmunt.