Julu mój! Przez dni czterdzieści nie było mnie w Romie, dopiero wczoraj list twój odebrałem z 23 marca, zarazem powiedział panu Waleryanowi, by na poczcie poszukał. Poszedł, był i wczoraj i dziś, męczył urzędniki papieskie, ale nic dla niego nie znaleziono; smutny więc wrócił do mnie, skarżąc na losy, że list ten twój przepadł, skarżył się mnie także na podejrzenie twoje, jakoby tego listu wielka prostota obrazić go była mogła: „Alboż, mówił mi, ja z tych, którzy nie wiedzą, że prostota jest pięknością aniołów?“ Prosi więc ciebie, byś mu powtórzył w drugim liście to, co się w tym zgubionym zawierało.
Ja znowu, z drugiej strony, nie jasno pojąłem, czem mogłem sobie zarobić na epitet starej dewotki. Zwykle te panie szanowne, najwierniejsze wyobrazicielki światów konających, światów litery umarłej, to mają do siebie, że wszystko niezmiernie ciasno, jednostronnie, karłowato pojmują: wraz z Wyzuwitami, mistrzami swymi, miasto ducha żywego czcić, czczą tylko kształt tego ducha przeszły; miasto rozszerzać się w uni-