Strona:PL Z Krasiński Listy (Lwów) 3.djvu/70

Ta strona została przepisana.

niby to przeciwnych, na pierwszy rzut oka, tymczasem zupełnie z sobą harmonijnych a dążących do zlania się razem; a gdy się zleją, w tedy będzie mistrz trzeci. W naszej literaturze konieczność była Adama, jest Jula, będzie owego trzeciego kiedyś. Wcale Juliusza nie mam za zwierzchnika Adama, ale mam go za jego loicznego następcę. Mógłby Adam jeszcze dzieł wydać wiele, ogromnych, najwznioślejszych (i wierzę że tak będzie), tyle ile już ich pokazał światu, a zawszeby duch Juliusza był i powstał dalszem rozwinięciem się, koniecznie potrzebną wynikłością ducha Adamowego, choć wrzkomo zdaje się z nim walczyć. W tem jest optyczne złudzenie chwili. Gdy się oddali świat od dni naszych, może temu przeczuciu mojemu prawdę przyznają. Mickiewicz na zawsze zwać się będzie stwórcą; on zastał chaos, on rzekł w naszej literaturze: „ światło stań się“. By z rozerwanych, samopas chodzących atomów coś stworzyć i ukształtować, trzeba tej siły wszystko do środka kierującej, wszystko osadzającej na dół, wszystko co płynne zmieniającej w kryształ. Mówią, że z wyżyn atmosfery, błąkające się gazy opadły na ziemię w kształcie granitowych skał: to kości planety, jądro jej, energia jej. Tem samem Adam w świecie duchowym Polski: w nim siła Tytańska, to Michał Anioł nasz. W oczach posągu Mojżesza, któremu roztłukl młotem kolana Michał Anioł, mówiąc: „Adesso parła"“ — jest coś przypominającego oczy Mickiewicza.
Ale teraz planeta choć ma granit i marmur, choć nad tym granitem i marmurem świeci światło białe, jeszcze nie jest zupełnym, całkowitym! Muszą rododendrony zakwitnąć na granitach, musi światło białe rozpaść się na siedm barw tęczy, i znów z posady