Strona:PL Z bratniej niwy.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

Cap co sił.
I wnet pod klosz, a ciało szył.

Potem we wrzącą rzucał ciecz.
Wyjął, jak niemoc pierzchła precz,
Wyrównał, jak należy,
Wreszcie z pod klosza duszę szust!
I do chorego wpuszcza ust,
A pacyent czerstwy, świeży,
Jak ze snu
Zbudzony, szedł, by żyć za stu.

Ów pan Twardowski sługę miał,
Co chętnie pańskich wiedzieć chciał
Zamiarów kręte drogi,
Aby za panem dążyć w ślad;
Lecz zań swe życie dałby rad.
Pan, zda się, tyran srogi
Choć go lżył,
Miał słabość dlań i ojcem był

Gdy pan w podróży trwonił czas,
Maciej strzegł mienia. Pewien raz
U chaty pańskiej proga
Królewski staje paź czy ciur,
Król rychło mistrza zwie na dwór:
„Straszny tam zamęt, trwoga,