Strona:PL Z bratniej niwy.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

KWIAT GÓRSKI.

Rzucam rozwagi cugle na wolę...
Różowy liścik przedemną twój,
Z garstką szarotek leży na stole.
Czytam... znów czytam, śniąc marzeń rój.

Suchemi zdają się srebrne kwiaty,
Wprost do zielnika chciałbyś je brać;
Lecz te, co drzemią w nich aromaty,
Za wszystkie wonie mogłyby stać.

Drzemały one w głębinach skały,
Zaklęte tysiąc tysięcy lat!...
Nagle, gdzie wichry wolne igrały
Tam zakwitł wonny srebrny ten kwiat.

Lśni na nim, zda się, puch lic przezroczy,
Woń taką nieci twój tylko włos...
Skąd mi tu nagle staje przed oczy
Hamlet i grabarz, czerepów stos?

Prędzej na szczyty, kwiat owy zrywać!
Choćby doń wiodło tysiące stóp...
Przebóg! W mgłę wszystko zda się rozpływać,
Na dole widny — rozwarty grób!