Strona:PL Z bratniej niwy.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

LIŚCIE.

Przez otwarte okno patrzę na las,
który żółknie w dali,
Ciche dumy, cichy smutek, niesie
ku mnie wiatru wiew,
Liść za liściem szemrząc spada, snać
na dolę swą się żali
I zaściela chłodną ziemię wokół
swych rodzinnych drzew.

A ten każdy liść czerwony jest —
jak serce zakrwawione,
Jak spoczynku szukający, zawiedziony
ludzki duch,
Kiedy srogi los nim miota w tę
naprzemian w ową stronę,
Kiedy własne żądze pchają w bez-
celowy wir i ruch.

Nieuznani, opuszczeni! W czas, gdy
niemoc wami władnie,
Któż przytuli was do siebie, kto
okaże litość, żal?