Strona:PL Z obcego Parnasu (antologia).djvu/024

Ta strona została uwierzytelniona.

Czasem nadziei wątły promyk błyska,
Ponuréj drogi rozdziérając mrok.

A z towarzyszy wesołéj gawiedzi
Co mi zawodu zostawiła srom,
Kto został wiernym, każdy krok mój śledzi,
I pójdzie za mną, gdzie ponury dom?
Ach ty przyjaźni! co wsze leczysz rany;
Miłą mi twoja podporą jest dłoń,
Podzielasz troski méj duszy zęnkanéj,
Krzepisz odwagą omdlałą mą skroń.

I ty z przyjaźnią, co się łączysz chętna,
By zakląć burzę, troskę spędzić z lic,
Niezmordowana praco, a ponętną,
Co zwolna tworzysz, a nie niszczysz nic,
Co dla wzniesienia budowy wieczności
Po ziarnku piasku sypiesz z dłoni twéj;
A jednak z wieków wielkiéj należności
Zmazujesz lata, minuty i dni.