Ale kobiety zbiega pośród lotu
Uroczym wzrokiem wabią do powrotu
W świat rzeczywisty z téj dziedziny chmur.
Pośród ustronia zagrody ojczystéj
Pozostał wierny jéj, wstydliwy, czysty,
Zbożnéj natury luby zastęp cór.
Niszcząc, w okół sieje trwogę
Myśli wrażéj pełen mąż,
I dziko przez życia drogę
Bez spoczynku dąży wciąż.
Burzy dziś, co stworzył wczora,
W ciągłéj wcale żądz chce być,
Co, nakształt hydry potwora,
Umiera, by znowu żyć.
Lecz takiéj sławy rozgłośnéj nie chciwa
Kobieta kwiecie obecności zrywa,
I je otacza pieszczotą swych rąk;
I swobodniejsza w zamkniętym zakresie
Niż on, gdy zapał wieczny jego niesie,
Pragnienie wiedzy, w niezmierzony krąg.
Mąż surowy w swojéj dumie
Sam sobie wystarczyć chce;
On miłości nierozumie,
Jaką łono bosko tchnie;
I on nie zna dusz wymiany,
Co rozpływa się we łzy,
Coraz bardziéj hartowany
Pośród dzikiéj życia gry.
Strona:PL Z obcego Parnasu (antologia).djvu/049
Ta strona została uwierzytelniona.