Pył mroźny całe okrył ubranie,
Kołnierz bobrowy srebrzysto skrzy.
Do Talon pędzi; wie dobrze o tem,
Że dandych orszak tam znajdzie swój;
Wszedł i wnet korki lecą z łoskotem,
Wina-komety leje się zdrój.
Stawiają przed nim rostbef skrwawiony
I trufle, rozkosz młodzieńczych lat;
Pasztet strasburski nienaruszony,
Francuzkiéj kuchni najlepszy kwiat,
Pomiędzy sérem limburskiem stoi
A ananasem w złocistéj zbroi.
Jeszcze pragnienie o kielich prosi,
By tłuszcz kotletów gorących zlać,
Ale wtem breget dźwięcznie donosi,
Że już w teatrze zaczęto grać.
Ten, co teatrom nieraz bolesny
Kodex stanowił i zwykł był nieść
Jak obywatel kulis poczesny
Pięknym aktorkom niestałą cześć,
Spieszy na sztukę; ot już w teatrze,
Gdzie każdy własne zdanie mieć chce,
Przygania Fedrze i Kleopatrze,
Wa entrechat dłonie morduje swe,
Nojnę wywoła, odda pochwały,
Byle tłum widzów słyszał go cały.