Ziewając, pisać pono chciał już,
Wziął pióro, ale szło, jak po grudzie;
A więc pomyślał — męczyć się grzech,
Rzucił swój zamiar po długim trudzie,
I w ten kłótliwy nie wstąpił cech
Ludzi, o których sądziłbym szczerze,
Lecz sam niestety do nich należę.
Gdy tak bezczynnem życiem się trudzi,
Dręczony ducha tęsknotą czczą,
Chwalebnie poszedł za śladem ludzi,
Co rozum drugich przyswoić chcą.
I ustawiwszy na półkach księgi,
Czytał i czytał, lecz próżny trud;
Tylko się znudził śród téj mitręgi,
Bo ten smalone duby mu plótł,
Tamten jad daje w szacie niewinnéj,
A wszyscy w jeden wpadają krąg,
Bredzą, jak dawniéj, lecz w formie innéj;
Więc, jak i kobiet, wyrzekł się ksiąg,
I ot czeredę ksiąg zapyloną
Żałobną, czarną, okrył zasłoną.
Rozbrat zrobiwszy z życiem światowem,
I z jego mnóstwem formułek czczym,
Poprzyjaźniłem się w czasie owym