Strona:PL Z rozmyślań Polaka.djvu/018

Ta strona została uwierzytelniona.

Jakto? pan sądzi, że nasi robotnicy zgodziliby się na komplety taneczne?
— To zależy. Niechno pan sprobuje wypłacać im takie tygodniówki i tej wysokości dywidendy, jakie swoim robotnikom płaci Ford, a zobaczy pan, czy i im się nie zechce wesoło w tańcu poskakać.

15. TŁUM.

Gromada ludzi ścigała biednego obłąkańca. Niektórzy szydzili zeń, inni go drażnili, a większość rzucała weń kamyczkami.
Wśród dokuczającego tłumu zauważyłem dobrego mego znajomego.
— Człowieku! — zawołałem. — Co czynisz? Czy ty się nie wstydzisz?
— Gdybym był sam, tobym się wstydził, ale popatrz, jaka nas tu chmara i na ilu się ludzi te trochę wstydu rozkłada?

16. ZŁOŚĆ LUDZKA.

— Dlaczego pan nie każe usunąć ze swoich zabudowań fabrycznych tej masy gruzu, tych pajęczyn i dlaczego pan nie przeciwdziała wilgoci?